Niestety w kwietniu pogoda nas nie rozpieszczała. Dlatego też dopiero teraz przyszedł czas na kolejną wycieczkę. Postanowiłem odwiedzić Przesiekę i zjechać przez Sosnówkę. Niestety nie do końca mi się to udało, ale nie żałuję. W Przesiece, gdy już miałem dość podjazdu przypomniałem sobie o Wodospadzie Podgórnej i uznałem to za świetny pomysł zwłaszcza, że droga skręcała w dół.
Zacząłem
jak zwykle w Słonecznej Dolinie i drogą przez las zjechałem do Marczyc. Po
lodowisku przy leśnym strumieniu nie było śladu, więc tym razem się nie
przewróciłem. Przed leśnym rozjazdem miałem ochotę skręcić w lewo. Nie widać
tego na zdjęciu, ale w tym kierunku droga biegnie ostro pod górę, więc
skręciłem w prawo. Przecież nie będę się męczył na samym początku wycieczki. W Marczycach
minąłem kilka spacerujących osób i drogą pod Zalewem Sosnówki popędziłem do
Podgórzyna. Tak przy okazji po raz kolejny się przekonałem, że rowerzystom
wiatr zawsze wieje w twarz raczej nigdy w plecy.
Zalew Sosnówki bardzo ładnie
się prezentuje
Na
zdjęciu kiepsko wyszedł, ale można mi wierzyć, że zalew jest piękny.
W Podgórzynie droga zaczęła się
piąć pod górę coraz bardziej, ale to dopiero
przedsmak wspinaczki Do granicy państwowej 12 kilometrów i cały
czas pod górę. Przy Zajeździe Pod Skałką trochę płaskiego. Chwila odpoczynku na
zrobienie zdjęcia i jadę dalej. Droga do Przesieki jest bardzo ładna, ale
niestety jak już napisałem pnie się coraz bardziej pod górę, co można zobaczyć
na wykresie zamieszczonym na końcu.
Kilkaset metrów za zajazdem jest malutki mosteczek na rzeczce, której nazwy nie udało mi się znaleźć nawet w google maps. Piękna kaskada może być namiastką tatrzańskich Wodogrzmotów Mickiewicza, oczywiście na karkonoską skalę :)
Rzeczka spływa z Doliny Czerwienia,
więc może w tym jest ukryta nazwa rzeczki. Jakby się nie nazywała zostaje z
tyłu, a ja pnę się coraz wyżej. Chwilami migają między drzewami Karkonoskie
szczyty jeszcze całkowicie ośnieżone. Niestety zdjęcia zrobione moim skromnym
aparatem zawartym w Nokii, w przypadku dość odległych szczytów nie wyszły zbyt
dobrze. Czas na zmianę telefonu :)
Zarówno
Podgórzyn, jak i jego przedłużenie, czyli Przesieka w ostatnich latach bardzo
wypiękniały, większość domów wczasowych, które straszyły wyszczerbionymi
ruinami, zostało odremontowanych i aż miło popatrzeć:
Powyższy
dom przez wiele lat wyglądał jak powojenne ruiny. A teraz proszę bardzo, nic
tylko przyjeżdżać na wczasy. Wybudowano też piękny kościółek p.w.
Miłosierdzia Bożego. Droga okrąża go z niemal z każdej strony. Umieściłem zdjęcie
zrobione z tyłu, dla zachęty. Od przodu jest o wiele ładniejszy, ale jeżeli ktoś
się chce o tym przekonać musi tam dojechać osobiście :)
Droga coraz bardziej daje mi się we znaki i właśnie wtedy przypominam sobie o Wodospadzie Podgórnej. Byłem tam dość dawno i jedyne, co pamiętam, to że powinno być z góry. Rozglądam się za jakimś drogowskazem i proszę bardzo jest:
Skręcam jednak troszkę wyżej.
Tak na wszelki wypadek jadę asfaltem w górę, żeby uzyskać pewność, że w lesie
będzie już tylko w dół:) I tak właśnie się dzieje. Po zjechaniu z drogi na
szlak, pędzę ścieżką w dół. Po kamolach i korzeniach. Dobrze, że mam kask:)
Po kilku minutach dojeżdżam do miejsca,
w którym bezwzględnie trzeba zejść z roweru. No chyba, że się jest Majką
Włoszczowską. Mi niestety trochę do Majki brakuje, a właściwie to jej do mnie
brakuje "kilku kilogramów" i "paru lat". Dojazd do
Wodospadu Podgórnej zajmuje mi kilkanaście minut licząc z niesieniem
roweru.
Przy wodospadzie znajduje się
bardzo ładne miejsce odpoczynku. Właściwie cały ten zakątek jest piękny.
Miejsce przecudnej urody, że zacytuję klasyka:)
Pozwolę sobie zacytować też
Wikipedię:
"Wodospad Podgórnej – trzeci
pod względem wysokości wodospad w polskiej części Karkonoszy. Wody potoku
Podgórna spadają z 10-metrowego progu skalnego dwiema kaskadami do kotła
eworsyjnego. Dawniej poniżej wodospadu usytuowana była gospoda, dziś
nieistniejąca.
Obok wodospadu prowadzi czarny
szlak z Przesieki do Sosnówki.
Miałem szczęście, nikogo oprócz
mnie tam nie było. Nie wiedzieć czemu, pomimo spacerowej pogody ludzi brak.
Super - bardzo lubię takie piękne miejsca, a jeżeli jeszcze nikogo tam nie ma,
to wydają się być dziesięć razy piękniejsze.
Gdy byłem tutaj kilka lat temu zimą, zobaczyłem bardzo
rzadko spotykane w Karkonoszach morsy. Niby stworzenia morskie, ale coś je
ciągnie w góry, zwłaszcza zimą. Teraz zaś było ogłoszenie zawieszone na jednym
z drzew mówiące o spotkaniu morsów na koniec sezonu zimowego. Niestety już jest
po terminie, więc tym razem morsów nie zobaczę.
Czas jechać dalej, czyli szukam
drogi do Sosnówki. Kamienistą ścieżką docieram do bardzo ładnego domu, który
powinien być schroniskiem, ale niestety jest tylko domem mieszkalnym.
Zapatrzony w miejscową architekturę gubię drogę i zamiast do Sosnówki skręcam
do Podgórzyna. Po kilku minutach wjeżdżam na asfalt i taką stromiznę, że w kilka
sekund bez rozpędu i pedałowania, licznik pokazuje 64km/h, a kilka sekund
później zakręt 90 stopni. Hamulce się rozgrzały i jakoś to wykręciłem.
Kawałek dalej spotykam Liczyrzepę,
czyli ducha Karkonoszy. Dziadek ma długą siwą brodę, fajnie się uśmiecha i
wsiada do volkswagena passata. Dziwny Liczyrzepa. Bałem się mu zrobić zdjęcie,
ale poprosiłem żeby zrobił mi, na tle skały Dziurawiec. Jak ktoś się przyjrzy
to zobaczy leśnego luda, który stoi przy skale.I nie chodzi o mnie:)
Z drogi przy skale wyjeżdżam na
główną w Podgórzynie i jadę w kierunku Cieplic, mijając po drodze Stawy
Podgórzyńskie. Przed samym wjazdem do miasta, skręcam w drogę gruntową słusznie
uważając, że to są skróty. I jak to bywa ze skrótami coś się musi wydarzyć. Ty
razem jest to spotkanie z wilczurem. Niby spokojnie biegnie i obwąchuje trawę,
ale kawałek łańcucha u szyi świadczy, że się urwał z uwięzi i nie wiadomo
czy nie jest groźny. Podbiega do mnie. Szybko zsiadam z roweru i zasłaniam się
nim mówiąc ostatnie słowa listonosza: "Dobry piesek, szukaj
pana". Piesek popatrzył i poszedł sobie. Ja powoli wsiadłem na rower
i ruszyłem.
Najpierw powoli, a za chwilę
pędem. Piesek też popędził i to za mną. Nawet nie wiedziałem, że na płaskim też
mogę rozwinąć prędkość prawie 60km/h. Piesek został w tyle i stracił
zainteresowanie moją osobą. Uspokojony i zadowolony minąłem kościół księdza Steca,
powoli wjechałem na górkę przed Słoneczną Doliną i za chwilę byłem w domu.
Wycieczka bardzo przyjemna. Niecałe 20 km . Co prawda dość dużo podjazdów, ale
warto. Wodospad Podgórnej jest przepięknym miejscem, które naprawdę warto
odwiedzić. Oczywiście dla osób przestraszonych podjazdem jest parking
samochodowy, z którego można się przespacerować kilkanaście minut lub ciut
więcej. Gorąco polecam
witaj Marek - ciekawie opisane wycieczki - chętnie dołączę się czasem do wypadu, o ile kondycja mi na to pozwoli :)
OdpowiedzUsuńpozdr - Hubert
Dzięki. Zapraszam oczywiście :)
UsuńMoże warto podawać w podsumowaniach wycieczki też dane z licznika (prędkość średnia, maksymalna)? Te 60 km/h na płaskim robi wrażenie. A tak w ogóle to trochę zazdroszczę pofałdowanego terenu do jazdy rowerowej. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMyślałem o wykresie prędkości - co fajnie by wyglądało z zestawieniu z przewyższeniami. Będę wstawiał wykres ze strony programu rejestrującego trasę - Navime.pl. Do tej pory używałem Nokia Sports Tracker ale właśnie teraz testuję Navime i ten wydaje mi się bardziej użyteczny.
Usuń