Witam

Witam

Jeżdżę po Kotlinie Jeleniogórskiej od kilku lat. Początkowo zastanawiałem się gdzie tu może być coś ciekawego. Samo jeżdżenie po szosie wydaje się mało interesujące i warto swoje wycieczki ubogacić o jakiś widoczek lub szczególne miejsce. Zdarza się, że trzeba skręcić z gęsto uczęszczanych szlaków, włożyć trochę więcej wysiłku, ale przeważnie okazuje się, że warto. Będę tu umieszczał krótkie relacje z moich wycieczek rowerowych. Czasem po gęsto uczęszczanych szlakach, a czasem po leśnych duktach. Kotlina jest na tyle ciekawa, że w którąkolwiek stronę by nie wyruszyć to zawsze można coś ciekawego znaleźć. A zatem: ROWEROWY SEZON CZAS ZACZĄĆ

Kotlina

Kotlina

piątek, 4 maja 2012

Pilchowice








Majowy weekend rozpocząłem wycieczką na Tamę Pilchowicką.Tym razem nie sam, ale z moją szanowną małżonką :) 45,2 kilometrów w miarą spokojną drogą, przynajmniej jeżeli chodzi o dojazd do zapory. Powrót to zupełnie inna bajka :)










Początek tradycyjnie - podjazd ulicą Krośnieńską, ale na szczycie zamiast zjechać od razu do ulicy Wolności, skręcamy w prawo na szutrową niby-krótszą drogę przez las. Przyjemna jazda - niestety droga skręca w stronę przeciwną niż nasz kierunek jazdy. Decydujemy się na chwilami znikającą ścieżkę teoretycznie prowadzącą w interesującym nas kierunku. Gdy kilka dni wcześniej przeglądałem mapy tego miejsca, to ta znikająca ścieżka była na nich zaznaczona jako droga przejezdna. Samochodem to się tu nie przejedzie, ale na rowerze jak najbardziej.



Wjeżdżamy w ul. Michejdy, skąd przez Wolności, most na Kamiennej, Ludową, Objazdową i Wojewódzką docieramy do coraz ładniejszej ścieżki rowerowej na terenie byłej Celwiskozy. Ścieżka jest jeszcze w budowie i nie wszyscy rowerzyści z niej korzystają, ale warto skręcić z drogi głównej na świeżo położony asfalt. 










Jadąc cały czas prosto docieramy do Domu Małego Dziecka. Ścieżką między działkami  i ulicę Jagiełły dojeżdżamy do Wzgórza Krzywoustego,  ale nie wspinamy się na wieżę, Grzybkiem zwaną, tylko od razu kierujemy się na drogę do Perły Zachodu. Oczywiście stajemy przy Źródełku Miłości, napić się wody po którą przyjeżdża z butelkami bardzo wiele osób.


Drogę na Perłę Zachodu już kiedyś opisałem. Tym razem dodam kolejne dwie fotografie zrobione na Perle. Za każdym razem coś nowego :)


                                                                                                                                           Z Perły Zachodu droga prowadzi nas początkowo stromym zjazdem do Siedlęcina, gdzie przez most docieramy do Wieży Rycerskiej - bardzo ładnie komponuje się z otoczeniem. Z Siedlęcina drogą główną, docieramy do Strzyżowca, gdzie skręcamy w stronę Jeziora Pilchowickiego. Sam dojazd do jeziora jest bardzo przyjemny, dobrym i o dziwo nie dziurawym ani nawet nie połatanym asfaltem. Nad Jeziorem pierwsze co można zobaczyć to poniemiecki most kolejowy. Wzniesiony dość wysoko nad jedną z zatoczek. Widok dosyć ciekawy, ale konstrukcja nie wzbudza zaufania, a wydaje się że jeszcze po nim pociągi jeżdżą.   
W tym momencie posłużę się Wikipedią: "Zapora Pilchowice – druga co do wysokości (po Solinie) i druga co do czasu powstania zapora w Polsce. Zbudowana wg projektu profesora O. Intze oraz dr. I.C. Bachmanna. Ponadto jest to najwyższa w Polsce zapora kamienna oraz łukowa. Powstała na rzece Bóbr w latach 1904-1912 w celu ochrony przed powodziami. 
  • Wysokość zapory to 69 m, a szerokość jej korony to 270 m.
  • W wyniku budowy zapory powstał zalew o pow. 240 ha i pojemności 50 mln metrów sześciennych.
  • Poniżej zapory zbudowano elektrownię o mocy 7,5 MW złożoną z 6 turbozespołów.
Jezioro Pilchowickie może zachwycić. Zrobiłem zdjęcia i połączyłem je, niestety troszkę mi to nie wyszło, ale i tak widać jak tam jest ładnie.


Do zapory dojeżdżamy asfaltową drogą przez las. Przy samej zaporze znajduje się bardzo przyjemna karczma, od której docierają smakowite zapachy grillowanych specjałów.
Z korony tamy roztacza się ciekawy widok    :

Zaproponowałem powrót szlakiem turystycznym drugą stroną jeziora i to był błąd. Trudności zaczynają się od razu. Podjazd leśną szutrową drogą jest o wiele trudniejszy niż asfaltem. Z lasu wyjeżdżamy na sympatyczną drogę między polami, która nie zapowiada późniejszych trudności. Oczywiście mijamy szlak turystyczny , którym mamy jechać. Zamiast na skróty przez las, jedziemy polną drogą i docieramy do miejscowości o nazwie Pokrzywnik. Tam skręcamy w lewo i po kilkunastu minutach jesteśmy w lesie. 

Początkowo leśna ścieżka nie wydaje się trudna, ale za chwilę jej właściwie nie ma. Przedzieramy się przez kolczaste krzaki i w końcu docieramy do szlaku turystycznego. Szlak to brzmi dumnie, a w rzeczywistości jest to zarośnięta ścieżka raczej dla piechurów niż dla rowerzystów. Ale co tam - jedziemy dalej.  Z chwili na chwilę jest coraz ciężej. Stromy podjazd i jeszcze bardziej stromy zjazd wąską scieżynką, która przecina zbocze zalesionej góry. Ścieżka jest bardzo wąska i niebezpieczna. Można zaliczyć dziurę i stoczyć się razem z rowerem kilkanaście metrów. Chwilami trzeba rower przenosić przez głazy lub większe wyrwy w ścieżce. W końcu docieramy do jakiegoś strumienia i widzimy piękny most. Most jak most, niby łączy dwa brzegi, ale gdzie barierki? I czemu szerokość tej konstrukcji to jakieś 0.7 m. 


Oczywiście w takiej sytuacji niemal filmowa scena: My jedziemy z jednej strony, a z drugiej idzie ojciec z synem. Wołamy na siebie uprzejmie ustępując miejsca na "moście". Wyszło na to, że oni są bardziej uprzejmi, więc my pokonujemy kładkę pierwsi. Z drugiej strony strumienia droga jest trochę lepsza. Też leśna ale za to szeroka. Niestety po jakimś czasie oznaczenie szlaku znowu kieruje nas na ścieżynkę ale tym razem łagodniejszą. Dalsza droga wiedzie przez kolejną w naszej okolicy zaporę na Bobrze, tym razem jest to zapora Wrzeszczyńska. 


Po kładce nad zaporą przeprawiamy się na drugą stronę i szlakiem rowerowym biegnącym brzegiem zalewu jedziemy do Siedlęcina, następnie przez Jeżów Sudecki docieramy do Jeleniej Góry. Jedziemy przez ul. Lwówecką   i znowu widzimy most  przez Bóbr. Ulicami Sobieskiego i Karola Miarki docieramy do ścieżki rowerowej na terenie Celwiskozy. W czasie naszej wycieczki pracownicy zieleni miejskiej posadzili kilka krzewów dzięki czemu jest jeszcze ładniej. Wyjeżdżamy z Celwiskozy i kierujemy się nad rzekę, wzdłuż której jedziemy aż do ul Krośnieńskiej.



Jeszcze tylko mój "ulubony" podjazd, za każdym razem coraz łatwiej się go pokonuje,  i już widać Słoneczną Dolinę - koniec wycieczki :)
Jezioro Pilchowickie jest warte wycieczki, ale powrót polecam raczej drogą niż szlakiem turystycznym :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz